„Jeśli boisz się postawić sprawę na ostrzu noża, to już przegrałeś”

Wielu ludzi pyta mnie o sam aspekt misyjny, pomijając wszystko to, co dzieje się jeszcze w kraju przed wylotem. W tym poście w skrócie postaram się Wam przybliżyć całą procedurę powołania do służby w Polskich Kontyngentach Wojskowych, byście wiedzieli, że nie tylko sama misja wymaga poświęceń, szczególnie gdy w domu czeka żona z małym dzieckiem.

Więc jak to się zaczyna? Casting… to chyba najlepsze słowo, które mogę znaleźć, by opisać procedurę szukania sobie miejsca w formowanym kontyngencie wojskowym. Udajemy się do jednostki formującej daną zmianę rotacyjną i na rozmowach kadrowych staramy się wypaść jak najlepiej, przedstawiając swoje kwalifikacje, staż służby oraz doświadczenie. Oprócz samych chęci wyjazdu w strefę działań wojennych trzeba spełnić kilka podstawowych kryteriów medycznych i formalnych, co jak pokazuje rzeczywistość, wcale nie jest takie proste. Gdy badania krwi, moczu, kału, ekg, audiogram, okulista, rentgen, dermatolog i internista, nie mają do Ciebie żadnych zastrzeżeń, to zwykła mała dziurka w zębie potrafi pokrzyżować Wasze plany misyjne. Każdy żołnierz ubiegający się o wyjazd powinien być okazem zdrowia, by zminimalizować potencjalne dolegliwości medyczne już tam na miejscu. Przed wyjazdem trzeba dodatkowo przejść serię szczepień ochronnych, oddać próbkę DNA i się ubezpieczyć. Oczywiście terminy badań, szczepień i kompletowania dokumentacji przeplatane są szkoleniami poligonowymi oraz innymi programowymi kursami takimi choćby jak pierwsza pomoc, szkolenia strzeleckie, postawy prawne czy szkolenie z różnic kulturowych.

Zgrywanie komponentów wysyłanych na misję trwa około roku, więc z samej „misyjnej” nieobecności w domu, która trwa około 6 miesięcy, robi się naprawdę spory kawałek czasu. Oczywiście wszystkie szkolenia, poligony i kursy są niezbędne żołnierzowi do wyjazdu, więc nie jest to czas stracony. Gdy zaliczymy już badania, szczepienia i certyfikację poligonową pobieramy z magazynów niezbędny sprzęt i wyposażenie, które jest wymagane w rejonie przyszłych działań, oraz doposażamy się samodzielnie w akcesoria dostępne na rynku, a wszytko po to, by być jak najbardziej efektywnym już tam na miejscu. Pamiętam, że okresy szkoleniowe mijały mi bardzo szybko, a sam czas wytężonych ćwiczeń dawał mi dużo satysfakcji, szczególnie dlatego, że uczyłem się zawsze czegoś nowego i wiedziałem, że są to umiejętności, które w kryzysowej sytuacji będą owocowały już w miejscu pełnienia służby….