„Wystarczy bowiem jeden człowiek, któremu na życiu nie zależy, by zatrwożyć tysiąc mężów”
Wykonując rozmaite zadania na misjach zagranicznych, często się zastanawiałem nad słusznością naszych działań i ich konsekwencjami. Dobry żołnierz powinien być stanowczy, zdyscyplinowany i oddany swojej służbie, nawet jeśli na jego poziomie wiedzy z zakresu wykonywanego zadania, całość przedsięwzięcia wydaje się bezsensowna…
Afganistan, prowincja Ghazni.
Wszystko rozpoczęło się jak zawsze, na pierwszej lini i jak każdy inny patrol ten poprzedzony został odprawą zadaniową oraz postawieniem rozkazu bojowego do samego działania, jakie nas czeka. Pamiętam, że rozpoczęła się typowa dla tamtego regionu krótka, ale sroga zima, a cała prowincja pokryta była grubą warstwą śniegu . Rozkaz został postawiony stosunkowo prostym językiem i dotyczył eskorty ciała zabitego policjanta, który poniósł śmierć w trakcie ataku talibów na posterunek policji w okrytym już niesławą dystrykcie Rashidan, o którym krążyły legendy przekazywane ze zmiany na zmianę.
Oczywiście zasadność samego zadania, była komentowana w szeregach a niezadowolenie i obawy narastały z każdą chwilą. Ostatecznie jednak wozy bojowe ustawiły się w kolumnie marszowej i rozpoczęły swoje zadanie na znanym kierunku. Jak wynikało z rozkazu, w połowie drogi do składu patrolu został dołączony komponent sił ANP (afghan national police), który miał nas przeprowadzić przez dystrykt i wskazać miejsce, gdzie znajduje się zaatakowany posterunek. Oczywiście całość zadania utrudniał śnieg, który przykrył praktycznie wszystkie drogi a wraz z nimi miejsca, gdzie ewentualnie mogły być zakopane improwizowane ładunki wybuchowe. Z racji, że policyjne Fordy Rangery nie były w stanie pokonać zasypanych dróg, pierwszym wozem, który udrożniał przejazd, był rosomak, w którym także ja wykonywałem swoje obowiązki patrolowe. Gdy wyjechaliśmy z miasta, jeden z policjantów ANP usiadł na dziobie rosomaka i kierował całym patrolem, by precyzyjnie dojechać na miejsce. Trasa była naprawdę ciężka, a warunki pogodowe dawały się we znaki. Moje miejsce w rosomaku było przy lewych drzwiach, a do dyspozycji miałem także właz nad głową, który z racji siarczystego mrozu używany był sporadycznie. W pewnym momencie policjant stwierdził, że zmarzł i z pancerza rosomaka przesiadł się do jadących na tyle rangerów. Silnik mruczał, a kołysanie wozem na nierównościach w połączeniu z muzyką z głośników powodowały, że walczyłem ze snem. W pewnym momencie poczułem silne uderzenie i usłyszałem głośny huk. Nastała ciemność i cisza… rękoma po omacku przeleciałem swoje nogi od pasa do butów oraz ramiona. Pamiętam, że mocno uderzyłem hełmem we właz, który miałem nad głową. Koledzy zaczęli się kolejno odzywać i sprawdzać w kompletnej ciemności czy nic nikomu się nie stało. W powietrzu czuć było charakterystyczny zapach zgniłych jaj, kto miał okazję czuć zapach wysadzanej dużej ilości materiału, ten wie, o czym mówię. Po chwili padło hasło, by otworzyć właz, delikatnie go uchyliłem i przez kłęby dymu wpadło do środka światło. Gdy włazy były już otwarte usłyszeliśmy pytania o stan załogi i komendę, by nie wysiadać, bo pojazd jest zabezpieczony, a saperzy sprawdzają, czy nie ma ukrytych ładunków ustawionych typowo na opuszczających pojazd żołnierzy. Po jakimś czasie otworzyły się drzwi, w których pojawił się saper z ratownikiem medycznym, przysłany, by sprawdzić nasz stan zdrowia i zezwolił na wyjście z pojazdu. Do okola naszego wozu ustawiony był już kordon, by zminimalizować atak z broni strzeleckiej, a w eterze radiowym słychać było meldunki spływające z dowództwa. Pojazd był zniszczony i niezdolny do dalszej jazdy. Na nasze szczęście rosomak przyjął ładunek na silnik lewą stroną, uszkadzając układ jezdny, silnik i jego zewnętrzne elementy. Jak się domyślacie, najechaliśmy na improwizowany ładunek wypychowy, którego nazywamy „śpiochem”. Saperzy stwierdzili, że była to typowa „naciskówka” o wadze około 40-50kg, a ukryta została jeszcze przed zimą. Całość załogi wyszła bez szwanku, a ja od tej pory polubiłem rosomaki, wokoło których krążyło wiele kontrowersji.
Oczywiście zadanie zostało przerwane i rozpoczęła się ewakuacja… c.d.n