„Żadne korzyści z wojny nie są tak wielkie, aby mogły jej szkodom dorównać”
Skoro opisałem już zadania QRF, pomyślałem, że teraz napisze coś o standardowym patrolu, który pilnuje porządku w prowincji. Opis swój oprę o Afganistan, gdyż to właśnie tam składy patrolowe były naprawdę liczne, a zadania dla osób funkcyjnych zupełnie różne.
Kolejność wozów uczestniczących w patrolu, określał praktycznie zawsze jego dowódca i nie zawsze była ona taka sama. Oprócz etatowego plutonu manewrowego, gdzie były już cztery wozy bojowe wraz z ludźmi, do jego struktury często dołączane były inne ważne komponenty, które pełniły w nim swoje określone funkcje. Całość tworzyła naprawdę imponującą siłę bojową, której często sam widok skutecznie odstraszał talibów.
Praktycznie zawsze na każdym patrolu pierwszym wozem w kolumnie przemieszczali się saperzy, którzy reagowali na każdą związaną z podejrzeniem pirotechnicznym sytuację. Saperzy często wychodzili z wozów i na pieszo w asyście „patrolowców” sprawdzali podejrzane pakunki, przepusty w drogach czy elementy przypominające odciągi. Oczywiście, gdy tylko na coś natrafili, było to rozbrajane gołymi rękoma lub przy użyciu dostępnych środków. Często jednak niebezpieczeństwo neutralizowane było metodą wybuchową, co powodowało znaczne opóźnienia.
Kolejnym dodatkowym elementem każdego patrolu byli ratownicy medyczni, a w późniejszym czasie całe wozy ewakuacji medycznej (WEM). Wojsko oczywiście posiada własnych ratowników, którzy oprócz tego, że są „medykami”, to przede wszystkim potrafią walczyć tak samo efektywnie, jak każdy inny żołnierz. Co ciekawe miałem okazję służyć także z cywilnymi ratownikami, którzy z racji bycia cywilem nie posiadali uzbrojenia, a o ich bezpieczeństwo dbali chłopaki z patrolu. Wiedza naszych medyków, z zakresu ratowania życia w krytycznie skrajnych warunkach, była nieoceniona i wiele razy widziałem, jak była wykorzystywana w realnej walce.
Praktycznie na każdym ważnym patrolu w składzie manewrowym pojawiali się strzelcy wyborowi, którzy podzielni na zespoły strzeleckie (strzelec i obserwator) wspierali precyzyjnym ogniem chłopaków z bojówki. W zależności od zadania przydzielano jeden, dwa lub trzy zespoły obserwacyjno-strzeleckie. Zespoły te wykonywały zadania zlecane bezpośrednio przez dowódce patrolu w zależności od charakteru działania.
Gdy patrol wykonywał zadania w strefach szczególnie niebezpiecznych, w wozach bojowych widać było żołnierzy z bardzo specjalistycznym i nowoczesnym wyposażeniem. Mowa tu o JTAC-ach (Joint Terminal Attack Controller). Jest to zespół lub pojedynczy żołnierz, który po specjalnym szkoleniu jest w stanie przechwycić środki napadu powietrznoszczelnego i wykorzystać je na korzyść atakowanego patrolu. Prostszym językiem mówiąc posiadają oni łączności z pilotami myśliwców zadaniowych, lub śmigłowców bojowych wskazując im cele naziemne.
Każdy element takiego patrolu wykonuje swoje zadania na korzyść całości, a całość tworzy naprawdę skuteczną i samowystarczalną broń. Oczywiście wymieniłem tylko część elementów składowych takiego patrolu, bo trzeba pamiętać, że trzonem bojowym są wozy, ich operatorzy oraz każdy pojedynczy dobrze wyszkolony żołnierz.