„Logistyka nie jest wszystkim, ale wszystko bez logistyki jest niczym”
Gdy po raz pierwszy odwiedziłem rejon misji stabilizacyjnej zaskoczony byłem całokształtem logistycznym panującym na miejscu, oraz przebiegiem mojego transportu w rejon przyszłych działań. Można śmiało powiedzieć, że jedną z najmocniejszych stron naszych sojuszników z USA, bo głównie tu chodzi o nich, jest właśnie logistyka. Logistykę mija się tam na każdym kroku, a dbałość o najmniejsze szczegóły powala na kolana. Firmy prywatne zabezpieczające rejony stacjonowania wojsk własnych, dbają o to, by żołnierz służący tam na miejscu skupiał się głównie na stawianych przed nim zadaniami, a nie swoim bycie w szczelnie zamkniętej bazie. Oczywiście ogrom działań logistycznych związany jest także z wielkością bazy i jej znaczeniem strategicznym, więc na naszej drodze spotykało się bazy mniej lub bardziej „uzbrojone” w logistykę. Bazy wielkie, przerzutowe takie jak „Virginia” w Kuwejcie lub „Bagram” w Afganistanie to praktycznie małe miasteczka z własną infrastrukturą, gdzie można dobrze zjeść na wielu stołówkach (Dinning Facility- DFAC), rozerwać się w salonach gier, wypić piwo w dobrze zapatrzonym barze, wypocić stres na siłowni czy kupić niezbędny sprzęt w sieci sklepów dostępnych dla żołnierzy. W wielu wypadkach do prac porządkowych zatrudniani są tam lokalni pracownicy, którzy dbają o czystość w sanitariatach i innych często uczęszczanych elementach bazy. Małe wysunięte placówki nie były już tak zabezpieczane, a życie odbywało się tam na zasadach poligonowych. Jeśli chcielibyśmy wymienić najciekawszy i chyba najmilej wspominany przez weteranów logistyczny aspekt misyjny to na pewno będzie to „DFAC” – stołówka, która wydawała posiłki zgodnie z harmonogramem i naprawdę była dobrze wyposażona. Dania główne na ciepło w różnych wariantach do wyboru, do dyspozycji bary sałatkowe, owoce, słodycze, zimne napoje i lody. Oczywiście jak w każdej szanującej się restauracji z rana witały nas wykwintne wysoko-białkowe śniadania, następnie syte obiady i smaczne kolacje. DFAC był otwarty 24h więc po nocnym patrolu zawsze było gdzie zjeść kanapkę, napić się ciepłej herbaty i na spokojnie pogadać. Kto miał szczęście i służył w największych fortecach, lub często konwojował sprzęt i zaopatrzenie między bzami, mógł zjeść burgera w Burger King, kanapkę w Subwey lub napić się kawy z Green Beans Coffee. Niestety tamtejsze zwyczaje mają także ciemne strony, więc jeśli nie chciałem wracać do kraju ze sporą nadwagą, trzeba było wypacać kalorie na siłowni lub trzymać apetyt na wodzy…